wtorek, 17 lutego 2015

POŻERACZ CZASU NR 3 - KOMPUTER

Oto i następny zjadacz czasu. Ten przyznam szczerze jest moim największym nałogiem.

Mogę nie mieć tv, mogę nie siedzieć na komórce, ale tego mojego "przyjaciela" nie zostawię.
Po obiadku komp, rano komp, w pracy komp. Czyli mnóstwo czasu mi on zajmuje. Oprócz tego,że mój Hapuś (HP pieszczotliwie nazywany przeze mnie) spełnia ważne zadania pt. praca i rozwijanie pasji to niestety jest on również wykorzystywany do bezsensownego "buszowania" po internecie.
Bezsensownego, bo zaczyna się np. od jednego filmiku na You Tubie, a potem leci z górki i zastaje mnie pora, gdy trzeba oddać się w ręce Morfeusza (czyli trzeba iść spać).
Często przez to moje popołudniowe plany ulatują, bo jak już "zasiądę" przed Hapusiem to nie ma zmiłuj, nie mogę się oderwać.
Przeanalizowałam więc mój związek z Hapusiem i postawiłam sprawę jasno - "Trzeba troszkę od siebie odpoczywać".

Ogłaszam więc wszem i wobec plan postępowania z największym z moich nałogów - Hapusiem.

1. Jeden dzień  w tygodniu bez komputera na rzecz innych "przyjemności".
2. Dwie godziny pracy w domu.
3. Najpierw realizacja planu dnia, a potem komputer.
4. Jedną godzinę z Hapusiem zamienić na czytanie książek.
5. Starać się nie spędzać czasu na "bezproduktywnym" buszowaniu po internecie.
6. Czytanie poczty, FB - góra 20 minut i  jak najmniej You Tuba.
7. Rano nie włączam komputera - dopiero w pracy :)

Lubię YT, ale niejednokrotnie przyczynił się do nadprogramowych zakupów kosmetycznych. tutaj napisałam o YT.

Kiedyś namiętnie oglądałam seriale, filmiki na necie, ale teraz już mi szkoda czasu (tu widzę postęp). W piątek sobie lubię zrobić czasem wieczór filmowy.

W tym moim postanowieniu komputerowym nie chodzi mi o całkowite pozbycie się komputera. Nie chcę tego i nie zrobię tego. Chcę spędzać mniej czasu przed nim, chcę więcej czasu poświęcać na inne rzeczy, na które mi nigdy nie starcza czasu, chcę się rozwijać - bardzo chcę.

Nie będzie łatwo, ale dam radę.

3 komentarze:

  1. O tak, to też i mój pożeracz czasu :/ Od paru dni staram się wdrażać punkt 3 - najpierw patrzę co mam do zrobienia, staram się zrobić a dopiero potem daję sobie przyzwolenie na komputer. Przy okazji odkryłam ciekawe zjawisko - po uporaniu się z obowiązkami jakoś łatwiej mi zrezygnować z długiego siedzenia przy komputerze - czyżby komputer był dla mnie pretekstem do wymigiwania się od robienia tego czego nie lubię ? tak jak przed egzaminami brałam się za sprzątanie zamiast naukę ;) ciekawe, muszę to jeszcze zgłębić ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie Bea. Też zauważyłam, że komputer jest wymówką, a sytuacje kiedy zamiast się uczyć na egzamin sprzątam, układam w szafie i robię tysiące innych rzeczy znam dobrze:). To takie odkładanie tego co musimy, a niezbyt chcemy. Chyba nasza podświadomość próbuje nas ratować :)

      Usuń
  2. Zgadzam się w zupełności z moimi poprzedniczkami. Ja jak zaczynam coś robić na komputerze nie minie to szybciej niż 2h

    OdpowiedzUsuń