poniedziałek, 23 marca 2015

WIOSNA ACH TO TY.... :)

Wiosna wiosna .... ach to ty.
Kocham Cię bezinteresownie, może bez wzajemności ... ale kocham.
Za to, że osładzasz świat pierwszymi ciepłymi promieniami, za to że zieleniejesz, kwitniesz, nawet za wiosenny deszcz po którym się rośnie jak mi to wmawiano w dzieciństwie (nie urosłam jednak zbyt wiele przez te pierwsze krople wiosennego deszczu, ale nadal chcę w to wierzyć :)

Kocham Cię za to jak nastrajasz mnie do życia.
Kocham wystawiać twarz na Twoje cieplutkie promienie i choć piegów mi wtedy przybywa to kocham te piegi.
Kocham to, ze sprawiasz, że chce mi się walczyć o siebie, o swoje życie, przyszłosć ....
po prostu dzięki Tobie mi się chce.


Pora więc na kolejne wyzwanie wiosenne.

Mój plan działania jest taki:
- znaleźć pracę,
- zrobić coś dla innych (oddanie krwi, które zaniedbałam przez ostatnie 2 lata)
- więcej się ruszać,
- pogłębiać swą wiedzę przydatną w pracy,
- nauczyć się czegoś nowego,
- cieszyć się życiem,
- zadbać o siebie,
- lepiej się odżywiać,
- więcej czytać,


Będę dopisywać do listy nowe postanowienia :)

A Ty co myślisz o wiośnie?
Może chcesz coś postanowić :)

sobota, 7 marca 2015

ZADANIE - POZBYWANIE SIĘ NAWYKU NARZEKANIA, MARUDZENIA


Foto: narzekanie 1

Foto: narzekanie 2

Taaa...  wokół mnie dużo ludzi narzeka, baa ja też narzekam, coraz mniej na szczęście dzięki pracy nad sobą. Nadal jednak to robię.
Narzekam gdy zimno, gdy śnieg pada, na deszcz. To czego tak naprawdę chcę? Zastanawiam się.
Narzekam najczęściej na pracę, a tak naprawdę nic nie robię by ją zmienić i już parę lat tkwię w niej.
Od dłuższego czasu jednak wychodząc o 15 pozostawiam pracę w pracy. Nie myślę  o niej, nie mówię o niej. Odpoczywam od niej, zwłaszcza psychicznie. Nie zmienia to jednak faktu, że pora by spiąć się i poszukać czegoś innego, wyprowadzić się tam gdzie zawsze chciałam mieszkać.
Postanowienia są i realizuję je małymi krokami.
Znam pewną dziewczynę po studiach, która dostała pierwszą pracę, zmieniła miejsce zamieszkania i wciąż marudzi i narzeka. A że praca zła, każą jej robić to czego nie lubi,  ludzie w pracy beznadziejni, bo myślała że znajdzie tam ludzi z którymi będzie można pogadać o wszystkim, miasto do którego się przeprowadziła beznadziejne. Nie tak wyobrażała sobie pracę, dają jej zadania których nie lubi. Oprócz tego, że mi marudzi to potrafi jeszcze co dziennie  przez telefon "nawijać" najbliższym o tym jak jest jej źle. Myślę, że sama nakręca swoje zmęczenie pracą i pogłębia swoje niezadowolenie.
Myślę,że gdziekolwiek by mieszkała, gdziekolwiek by pracowała przypuszczam, że byłoby jej źle. Wspaniała, mądra dziewczyna, ale chyba nie zdaje sobie sprawy, że tak naprawdę ma wiele powodów do radości (co jej zawsze podkreślam). ma dwie ręce, jest zdrowa, ma rodziców którzy ją wspierają (ja nie mam), ma pracę (niektórzy nie mają).

Powoli jednak coś się zmienia w niej. Zaczyna doceniać to, że ma pracę i to świetną jak na pierwszy start. Widzi bowiem jak jej znajomi mają ciężko po studiach w znalezieniu pracy.
Cieszy mnie to bardzo, że zaczyna doceniać to co ma i zmieniać podejście. Marudzenia jednak ciężko się pozbyć szybko.
Koleżanka to tylko kropla w morzu narzekaczy, których spotykam na co dzień.
Ludzie narzekają i marudzą na wszystko dosłownie. Podobno my Polacy uwielbiamy narzekać. Nie wierzę w to, że jest gdzieś idealne miejsce do życia, gdzie nie ma powodów do narzekania.  
Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Rozmawiając ze znajomymi mieszkającymi za granicą stwierdzam, że to co nam wydaje się takie idealne do końca takie nie jest.
Tęsknią za rodziną, ciężko pracują często za najniższą w obcym kraju stawkę, często są oszukiwani przez pracodawców, czują się obco i tak są często traktowani. Oczywiście należy indywidualnie traktować każdy przypadek, ale ja wzięłam pod uwagę paru znajomych. Wiele z nich już wróciło zza zagranicy. Zarobili więcej niż u nas, ale było im na początku ciężko. Teraz cieszą się, że wrócili. Muszą jednak teraz w Polsce zacząć swój start co też nie jest proste. Myślę, że trudniej jest zacząć start u nas niż za granicą.

Zamiast zazdrościć innym doceńmy to co sami mamy. 

Nie zdajemy sobie często sprawy, że ludziom za granicą jest też ciężko. Nie krytykujmy ich za to, że wyjeżdżają z Polski, że wybierają łatwą drogę. Często życie ich zmusza. Brak pracy, kredyty, rodzina do utrzymania - to tylko kilka powodów wyjazdów za granicę. Jeśli u nas nie mogą znaleźć pracy to co mają zrobić?
Na pewno jest wiele do pozazdroszczenia za granicą. W Polsce jeszcze wiele lat się nie zmienią pewne rzeczy i  w wielu kwestiach jeszcze długo pozostaniemy  w tyle za zachodem.

Odbiegłam trochę od tematu.
Post ma być o narzekaniu.
Nie wierzę, że ktoś ma idealne życie. Nie znam takich osób. Ludzie często tworzą "maski" idealnego życia. Udają, że mają idealne życie, a w ich prywatnym życiu tak naprawdę toczą się osobiste dramaty.
Czują się samotni, oszukani, chorują, tęsknią.

Po co sobie życie psuć narzekaniem.

Czy ciągle narzekając nie sprawiamy, że życie zamiast kolorów nabiera "szarych barw"? 

Na narzekanie innych nie mam wpływu, ale na siebie mam.
Ogłaszam więc  "Dwa tygodnie braku narzekania".


Przez 2 tygodnie nie będę narzekać.
Będę starać się w każdej sytuacji znaleźć jakiś plus lub rozwiązanie sytuacji.
Zobaczymy czy jest to łatwe. :)
Tymczasem - świeci słoneczko, jest cudownie .... i jest sobota :) Czyż to nie wystarczający powód do zadowolenia :D
9 marca 2015. Poniedziałek: Nie było łatwo. Zazwyczaj sam poniedziałek jest już powodem do narzekania.
Parę razy już już było blisko, raz się prawie wymsknęło małe narzekanko.
Autobus uciekł sprzed nosa. Już mała irytacja.
Komputer się zawiesił w pracy i  już podnosił się poziom adrenaliny, już zaczęłam do siebie mówić ... ale powstrzymałam się .... ledwo.
Każdą z tych sytuacji zamieniłam w żart i  tak odpędziłam "narzekacza".
A poza tym byłam bardzo zadowolona dziś i jak kolega w pracy zapytał dlaczego taka wesoła z rana jestem? odpowiedziałam: "bo jest poniedziałek, słońce świeci i znowu jestem w pracy" (normalnie rano pewnie bym pomarudziła, że poniedziałek i do pracy przyszłam, ale nie dziś). Dziwnie popatrzył na mnie, ale co tam.
 I wiecie co ... kurcze ... fajnie było dziś. Inaczej.
A jak opowiedziałam mojemu TŻ o moim planie chętnie się dołączył do mojej akcji. Zobaczymy jak damy sobie radę.
Koleżanka niestety powiedziała, że ani dnia nie wytrzyma i się nie przyłączy .
10-21 marca 2015. Nie było łatwo oj nie. Nie opanowałam do końca natury narzekania, bo z 3 razy się wymsknęło, ale i tak sukces odniosłam. Zauważyłam wielką zmianę. Mniej krytyki, mniej narzekania. Mogę stwierdzić, że pracę nad sobą pod tym względem mam  opanowaną. jeszcze jeden dzień został do dwóch tygodni.
Czyli jak się chce to się da. Nie poprzestanę na tych dwóch tygodniach. Będę ograniczać krytykowanie i narzekanie, choć stwierdzam, że wcale tak dużo tego nie robię :)